Jestem chora:( Zaczęło się od drapania w gardle i katarze, skończyło na zginaniu w pół, astmie oskrzelowej i przymusowym zwolnieniu na tydzień (na razie). Ale za to mogę się wyspać, pograć w RollerCoaster Tycoon 3. To wciąga. Do tego nowy wzór makatki i książka o haftach krzyżykowych. Ale ja nie o tym.
Za sprawą audycji Pawła Lorocha w Antyradiu zabrałam się za poszukiwania ciekawych przepisów. Na pierwszy ogień poszły bułeczki maślane. Bo to jak ciasta się robi:)
Zaczęło się niewinnie od wyrobienia drożdży i podgrzani maślanki (czy ona ma się rozwarstwiać?). Potem tylko wyrabianie, wyrabianie i jeszcze raz wyrabianie masy. I formowanie bułeczek. W założeniu miały być w innym kształcie, ale jak na pierwszy raz;p.

Potem było czekanie aż wyrosną...i pieczenie.

Efekt wyszedł zadowalający. Słodkie,puszyste. Zdecydowanie pasujące na śniadanie do dżemu. Może by tak następnym razem nadziać je nim? Hm... W każdym razie szybko skonsumowaliśmy co mieliśmy. Podzieliliśmy się nawet z łosiami:)

Teraz wykorzystam resztę maślanki na inne bułeczki:)
Ocena:
łatwość: +6 (za wyrabianie masy)
mniam: + 7
czas: 2h (z wyrośnięciem)