niedziela, 23 października 2011

Festiwal 5 Smaków dzień 4 i 5

I tak znowu wylądowałam na przeglądzie filmów Hou Hsiao-hsien.
"Kwiaty Szanghaju". Poszłam z ciekawością, ponieważ o domach rozpusty było. No i znowu Tony Leung. Tym razem mówiący, acz oszczędnie. Film kręcony 39 ujęciami. Znaczy nie cięty. Ciągnący się pełen opium. Bardzo bardzo mi się podobał. Podgryzające się panie, sponsorzy... Tak zdecydowanie lubię takie klimaty. Do tego piękne stroje. Warte zapamiętania.
Potem nastąpiła przerwa na chińskie jedzonko i powrót na nocny maraton filmów koreańskich. Znaczy kino grozy. Wejście grozy też bo ludzie się pchali co by pierwszymi być. Filmy miały być 3.
"Nocny połów" Park Chan-wook. Reżyser znany z trylogii zemsty i ukochanego "I'm cyborg but it's ok". Film dziwny. Składający się z 2 opowieści. Pierwsza część klimatyczno mroczna, nie realna. Druga jakoś mało pasująca. Znaczy jakby dalsza kolej losu bohatera. Ale.. jakoś tak całe to napięcie diabli wzięli. A bez znajomości minimalnie kultury koreańskiej film wybitnie nie zrozumiały. Czekam mnie powtórka z tej miniaturki (30 minut) w środę jako film zakończenia. Tia.. Ale i tak mi się podobał. Głównie muzyka;p
Film 2."Ujrzałem diabła" reż. Kim Jee-won. Znana obsada. Byung-hun Lee znana mordka z Irisa. Grał nieźle, ale mam niecne podejrzenia że to aktor 3 min. Min-sik Choi - pan od Oldboya. Znowu grał psychola.. Dla mnie to taki odpowiednik Nicholsona. Sam film świetny. Horrorem go bym jednak nie nazwała. Thriller tak. Dużo krwi i scen przemocy. Jak ktoś wrażliwy na ból jest nie radzę oglądać. Generalnie zmusza do refleksji: jak cienka granica jest pomiędzy dobrem a złem. Do czego prowadzi zemsta. I kto tu jest psycholem? Ale film cuuudo.
ps. jakiś pan z radia się nas pytał o wrażenia. Hm.. ciekawe gdzie swój głos usłyszę.
Tu powinna być recenzja 3 z filmów "Opowieść o 2 siostrach" tego samego reżysera.Zasiadłam pełna dobrych chęci. Film zaczynał się niepokojąco z lekkim posmakiem Sadako. Nie wiem ile wytrzymałam. Zdecydowanie nie lubię wyskakujących z szafy potworów i pruszących telewizorów. Zamiast się bać poszliśmy do domu.O.

5 dzień stał pod znakiem Pana Hsiao. "Cafe Lumiere" jest o tyle ciekawe, że kręcone w Japonii i z obsadą tego kraju. Dużo ujęć Tokijskich pociągów, mało dialogów. A jednak sympatycznie. Spokojnie i pozytywnie. Choć jak dla mnie streszczenie ma się średnio do filmu. W każdym razie miły film na niedzielne popołudnie.

Brak komentarzy: